Drukuj

Wyżyna Teatralna 2009
OKO-Liczne Obserwacje

Refleksje i Wrażenia

Ostre mieliśmy rozpoczęcie Projektu (…) w ramach którego w sierpniu odbyła się Wyżyna Teatralna, ale miesiąc wcześniej Teatr KRZYK, który przyjechał do Rudy – Huty z Maszewa (k. Szczecina) w klubie przy poczcie, w kameralnym gronie zagrał spektakl GŁOSY. Chyba nikt nie spodziewał się tak mocnego uderzenia…
Życie to nie łąka pachnąca kwiatami i nie ptaszki pięknie śpiewające. Ono przede wszystkim jest brutalne, nikogo nie oszczędza. Miłość tak pięknie sławiona przez wielu tęskniących za nią często zostaje wyparta przez agresję i nienawiść – a to już nie są wdzięczne tematy. Więc jak zrobić spektakl o przemocy,  o tym co złe – i ukazać ich prawdziwe oblicze, dotrzeć do widza? Okazuje się, że głównej roli nie odgrywa już tu aktor – ale widz. To właśnie do niego należy najtrudniejsze zadanie: czy zechce przyjąć do wiadomości, że to, co widzi na scenie to stan faktyczny; czy może jednak powie, że jego ten problem nie dotyczy, że to co zobaczył było – po prostu – złe. I koniec. Brak dalszych refleksji.
Zapracowany człowiek, odpierający uparcie cios szarej rzeczywistości, potrzebuje rozrywki: obejrzeć dobry film w TV, poplotkować. I kiedy publiczność nie oswojona z brutalnością zostaje z nią zetknięta w ciasnym pomieszczeniu – dostaje szoku, bo przecież to bulwersujące zobaczyć na raz tyle złości, seksu czy wulgaryzmów…
GŁOSY wybrzmiały bardzo ostro w niedzielne popołudnie 5 lipca w budynku poczty Ruda-Huta szokując stylem i treścią. Trzeba przyznać, że młodzież tworząca Teatr KRZYK jest bardzo odważna, stawia również trudne wyzwanie przed odbiorcą: odnaleźć drugie dno w sztuce, w której każda scena pokazuje inne oblicze zła, przesiąknięta jest nienawiścią i cierpieniem – to wymaga od widza przede wszystkim chęci.
Kilka lat temu głośna była w całej Polsce sprawa jednej z toruńskich szkół, gdzie uczniowie, podczas lekcji, nałożyli nauczycielowi na głowę kosz na śmieci. To jedna z kluczowych scen spektaklu. A więc czy całe przedstawienie to wytwór wyobraźni artysty i reżysera? Nie, to fragment wycięty z życia.
„Na ile identyfikujecie się ze swoim bohaterami?” – to jedno z pierwszych pytań jakie padło ze strony publiczności zaraz po spektaklu. Odpowiedź była prosta – ci młodzi ludzie potrafią świetnie wczuwać się nawet w tak podłe role widząc w tym jakiś cel. Może warto otworzyć się i spróbować zrozumieć, co chciał nam przekazać Teatr KRZYK z Maszewa. To z pewnością nie amerykańskie kino akcji. Tak przecież naprawdę wygląda nasz dzisiejszy świat, a jeśli jeszcze nie zetknęliśmy się z jego brutalnością w takim stopniu, to nie jest wykluczone, że to nastąpi.


 WIADOMOŚCI Z WIEJSKIEGO PODWÓRKA – CZYLI WINCENTY ZNOWU W TARAPATACH

Czerwona Jarzębina to Zespół śpiewaczy, funkcjonujący już od 12 lat. Ale od 5 lat dodatkowo tworzą spektakle obrzędowe. Jest to grupa z Rudki, która za swoje główne zadanie uważa tworzenie widowisk obrazujących wiejską rzeczywistość. Na swoim koncie mają w sumie 4 przedstawienia; niedługo minie rok od premiery „Wincentego w tarapatach”. Jest to historia z chatki, gdy starszy mężczyzna zapada na tajemniczą chorobę a troskliwe kobiety z otoczenia starają się mu pomóc, obchodząc się z nim z wyjątkowo natarczywą troskliwością. Wincenty szybko powraca do zdrowia, gdy do akcji wkracza Weterynarz, proponując niekonwencjonalne, ale skuteczne metody leczenia...
Cała historia przedstawiana jest w sposób bardzo humorystyczny.

PIĘTRZĄCE SIĘ PROBLEMY

Ponoć człowiek dostaje od losu tyle, ile sam zdoła udźwignąć: po równo szczęścia i smutku. Wniosek z tego, że każdy ma problemy i musi z nimi walczyć na miarę swoich sił. Ale zdarza się tak, że dorośli ludzie, świadomi własnego bagażu doświadczeń, nie zauważają problemów młodszego pokolenia. Egzekwując prośby i nakazy bywa, że posługują się szantażem: odbiorą młodym co mają najcenniejszego, stawiając ich w sytuacji bez wyjścia. Dla aktorów Proscenium taką wartością jest teatr, który stał się miejscem, gdzie można odpocząć i zapomnieć o kłopotach, tworząc coś dla wspólnego dobra; jednocześnie rozwijać się – każdy z osobna i wszyscy razem. Problemy nawarstwiają się układając w PIRAMIDĘ, młody człowiek potrzebuje azylu.
Proscenium swoim spektaklem pokazało, że nie warto uciekać przed wyimaginowanym wrogiem przez okno, ale stanąć w jego obliczu, uśmiechnąć się i bawić ze wszystkimi do końca.

KOMU TO POWIEDZIEĆ?

Na co dzień Pan Adam pracuje w ośrodku wychowawczym dla dziewcząt w Podgłębokiem, teatrem zajmuje się od kilku lat. Jego autorski monolog „ Rozmowa z psem” to obraz człowieka zdruzgotanego, poszukującego zrozumienia a może nawet pomocy.
Mężczyzna dźwigający ogromny bagaż doświadczeń. Problemy piętrzą się. Wokół nie ma nikogo, kto podałby rękę, wysłuchał… Zwykła sytuacja – atakuje go pies. To tylko zwierzę, które nie rozumie, nie ma duszy. Ale dla tego człowieka staje się przyjacielem. Słucha, choć pewnie nie rozumie, a najważniejsze, że nie zdradzi, pomaga pozbyć się ciężkiego brzemienia…

OPOWIADACZKI

Na skraju lasu mieszkały dwie staruszki: hojna i skąpa. pewnego wieczora hojna staruszka wybrała się po chrust i zauważyła, że księżyc jest blady i robi się coraz mniejszy, wiec zawoła go i dala mu misę pierogów i dzban wody. Księżyc zjadł, podziękował i wrócił na niebo. Ale skąpa staruszka również chciała dbać o księżyc. Uzgodniły, że księżyc będzie miesiąc stołował u jednej a miesiąc u drugiej. Następnego wieczora stołował się u skapiej staruszki - ta dala mu jednego pierożka i troszeczkę wody. Księżyc zjadł,  podziękował i wrócił na niebo. Stawał się coraz mniejszy i święcił coraz jaśniejszym blaskiem aż w końcu stal się małym rożkiem. Lecz zaczął stołować się u hojnej staruszki… I tak jest do dziś: jeżeli chcecie się dowiedzieć, u której staruszki stołuje się księżyc - spójrzcie na niego…
Dawno, dawno temu była sobie wredna Zosia…
Pewna jaskółka zakochała się w tęczy i poszukiwała jej noc i dzień…
Opiekunem grupy jest pani Maryla Rudzka. Zespół współpracuje od roku, ale intensywnie do występów przygotowują się od marca. Przyjechali z Siennicy Różanej, aby zmusić widzów do myślenia i milczenia, opowiadając historie, o których sami mówią, że są z lasu. Dla mnie wydały się jednak wspaniałymi przypowieściami o miłości, przyjaźni i mądrości. Bajki z morałem, ubrane odpowiednio w słowa i gest dwóch Opowiadaczek zostały bardzo pozytywnie odebrane przez publiczność, zachwyconą w dużym stopniu sposobem przekazu Kariny Kielech i Pauliny Kaluźniak.

WITAMY W TELETURNIEJU

Teatr Pierwszego Kontaktu z Lublina działa od 2005 roku w składzie 8 osób. OKTOŁBER ma za zadanie w sposób odważny, niekiedy szokujący, ukazać prawdziwe oblicze mediów: ich brutalność, bezmyślność i zło, jakie przede wszystkim promują. Na scenie – wiele scen. Bez zbędnego pilota od telewizora widzowie przenoszą się w świat wielu kanałów oferujących szeroką gamę ogłupiających programów. W swoim spektaklu aktorzy w kpiarski sposób ostro atakują modę na teleturnieje, polityków a nawet religię, która podporządkowana została medialnemu bożkowi. Wszystko kręci się wokół jednej, stworzonej przez nich postaci – Idola, który ponosi klęskę. Współczesny Jan Wiśniewski umiera, szokując publiczność.

Z KIM SKĄPCOWI DO PARY?

Harpagon szuka żony. Jednak musi to być narzeczona raczej o małych wymaganiach. Przebiegła Frozyna próbuje wyswatać go ze swą młodą siostrzenicą. Dziewczyna kocha jednak przystojnego młodzieńca i jemu obiecuje swą rękę. Staremu skąpcowi ginie ukochana szkatułka pełna pieniędzy. Zdesperowany Harpagon odrzuca Mariannę i zezwala na jej ślub z Kleantem, w zamian za co odzyskuje upragnione bogactwo.
Spektakle klasyczne są chyba najłatwiejsze w odbiorze dla widza. Zwłaszcza dobre wrażenie robią te z poczuciem humoru, opowiadające o mezaliansach, skąpcach czy femmes fatales. Swoją prostotą i nieskomplikowaną fabuła przyciągają widzów, którzy lubią oglądać dobre komedie, zwłaszcza z czasów, gdy damy nosiły długie suknie i peruki, a mężczyźni lubowali się w pantofelkach i pończoszkach. MOLIER W OPAŁACH to sztuka prosta, bo schematyczna: mamy tu dwóch zalotników i jedną oblubienicę, ciotkę - intrygantkę, bohatera pozytywnego konkurującego ze skąpym starcem. Wszystko przypomina epokę oświecenia. Spektakl bardzo przypadł festiwalowej publiczności do gustu, urzekając ją ciekawą historią, zabawnymi dialogami i nieoczekiwanymi zwrotami akcji. Teatr Tydzień Czasu to zespół 8 aktorów działających przy Klubie Garnizonowym w Chełmie. Dotychczas ich spektakle były przede wszystkim w stylu klasycznym, niedługo odbędzie się premiera kolejnego, jak zapowiadają – bardziej współczesnego.

MAM NA IMIĘ ESTERA. JESTEM SZCZĘŚLIWĄ KOBIETĄ…

Właśnie podczas Wyżyny miała miejsce prapremiera sztuki w wykonaniu drugiego zespołu Teatru OKO ( Ewelina Pogorzelec, Magdalena Iwanicka, Marcin Woszczewski) . „Zadra” to nie tylko spektakl, to coś znacznie więcej: lekcja historii i pokory. Scenariusz oparty został na fragmentach dramatu” Droga Estero” autorstwa Richarda Rashke.
Zazwyczaj bywa tak, że kiedy powstaje jakiś obraz oparty na książce – film a może spektakl – to w oczach odbiorcy większą wartość przedstawia pierwowzór czyli książka. Jednak nie tym razem: opowieść Estery o wiele mocniej wybrzmiewa na scenie. Wyraźny jest jej ból, rozdarcie, z jakim próbuje sobie poradzić, wspomnienia z piekła – na widza działające tym mocniej – bo poparte grą świateł i bardzo sugestywną muzyką…
„Noc to jedyna pora, kiedy pozwalałaś mi się pojawić…”
Główny wątek to rozmowa Estery z tajemniczą postacią. W jej trakcie toczy się opowieść o Sobiborze – obozie zagłady, w ten sposób poznajemy losy milionów Żydów, piekło II wojny światowej. Kobieta nie potrafi pogodzić się ze swą osobistą tragedią. Wątpliwości i żal bardzo silnie oddziaływają na jej psychikę, dlatego na scenie pojawia się ktoś nieokreślony; ktoś, kto dobrze zna Esterę, jest jakby częścią niej samej a jednak walczą ze sobą. Musi upłynąć wiele lat zanim ta zrozumie, że ofiara jaką złożyła jej matka z samej siebie była aktem rodzicielskiej miłości a nie czynem samolubnym…
„Tym właśnie jest piekło – to miejsce, z którego nie ma ucieczki. Nie ma ucieczki od Sobiboru. Ani dla mnie…ani dla Polski…ani dla Niemiec…ani dla świata. Nawet Bóg nie może uciec od Sobiboru.”
Tak mówi Estera. Żydówka, której wraz z nielicznymi udaje się uciec z piekła. Kiedy toczy swą opowieść jest już dojrzałą kobietą. Po wojnie przyszły lepsze czasy, mówi nawet, że jest szczęśliwa. Jednak widz może mieć wątpliwości. Ona jest przesiąknięta tragedią tamtych czasów. Żal jest tym większy bo nie da znaleźć się racjonalnego wytłumaczenia, dla jakiej idei tak dużo ofiar holokaustu…ginęli bo istnieli?? Koszmarne sceny sobiborskiej rzeczywistości powracają do niej i prześladują ją otwierając na nowo nigdy tak do końca nie zagojoną ranę…
To Leon, jeden z inicjatorów ucieczki z Sobiboru powiedział: „Jeśli ktokolwiek przeżyje, niech powie całemu światu co tu się działo…” historia musi się opowiadać, pamięć o tamtych czasach powinna być ciągle żywa. Ale nie o nienawiść i ciągły żal tu chodzi. Powinniśmy uczyć się pokory i wrażliwości właśnie na gruzach II wojny światowej bo tylko wtedy świat będzie stawał się lepszym.


LICZNE OBSERWACJE:

1. Wyżyna Teatralna OKO była dla mnie miejscem nowych doświadczeń i przeżyć. Wiązał się z tym oczywiście niesamowity zapał do pracy, zdobywanie nowych umiejętności i pokazywanie tego, na co tak naprawdę nas stać. My - młodzi ludzie dzieliliśmy się ze sobą posiadanymi umiejętnościami i pod bacznym okiem naszych instruktorów staraliśmy się dążyć, pomimo wszystko, do wytyczonych celów.
Na festiwalu panowała niesamowicie rodzinna atmosfera. Nie było żadnej rywalizacji i pomimo tego, że niektóre teatry mają już spore osiągnięcia, nie pokazywały swojej wyższości nad resztą, bo tak naprawdę to każdy teatr i każdy człowiek jest przecież sobie równy.
Dzięki tej imprezie mam niesamowitą wiarę w siebie i swoje możliwości i do końca życia w mojej pamięci pozostaną te wspaniałe 4 dni, dzięki którym zrozumiałam, jak wielką rolę w życiu ludzkim odgrywa przyjaźń i współpraca.

Aneta

2.
Minusy:
- 1 prysznic
Plusy:
- bardzo dobra atmosfera
- stworzenie pola wymiany doświadczeń pomiędzy twórcami teatralnymi
- baza rekreacyjno - sportowa wokół ośrodka w przerwach umożliwiająca
czynny wypoczynek
Generalnie był to bardzo owocny czas, pełen pozytywnych przeżyć zarówno
dla mnie jak i dla mojej grupy.

Tomasz Załucki, Teatr Pierwszego Kontaktu, tpk.bloog.pl

3. Festiwal był fantastycznym przeżyciem. Bardzo cieszę się, że mogłam w nim uczestniczyć. Atmosfera była super! Najbardziej spodobała mi się "Zadra": była pełna emocji, do tego jestem pod wrażeniem gry dziewczyn. Długo będę wspominała czas spędzony w Rudce.

Paulina

4. Mi osobiście bardzo podobał się pobyt na festiwalu. Poznałam dużo nowych ludzi, których polubiłam. Na warsztatach teatralnych wspaniale bawiłam się a przede wszystkim - dużo nauczyłam. Do tego każdego wieczora grane były spektakle, które naprawdę warto było zobaczyć. Najbardziej podobała mi się spektakl pt. "Topiel" w wykonaniu grupy OKO. Panowała tam tak wspaniała atmosfera, że gdy wyjeżdżałam żal mi było opuszczać to miejsce.

Dominika

5. Było genialnie, powiem ze to był mój najlepszy wyjazd w całym życiu (przynajmniej odkąd pamiętam).
Na początku traktowałem festiwal jako zwykłą wycieczkę lecz później, z każdym dniem robiło się coraz ciekawiej. I wyszła z tego wielka przygoda.
Atmosfera super. Spektakl, który podobał mi się najbardziej... hmm... Wszystkie mi się podobały lecz jeśli musze wybrać to wybieram "Moliera w opałach."
Chciałbym żeby takich festiwali było więcej.

Artur


Chyba nikt nie wyjechał z Rudki z negatywnymi emocjami, może pomijając te, że musiał nastąpić koniec. Przeżyć i emocji było wiele. Od rana warsztaty, potem przegląd teatrów, były też: recital  Mariusza Matery, etiuda Teatru OKO, warsztaty z panem Sławomirem Żyłką – plastykiem teatralnym, instruktorem teatru „Teatrzyk Straszydełka”. Dzień kończył się już z nastaniem nowego. Ogniska, wspólne śniadania i kolacje, wiele godzin spędzonych razem; nowe znajomości, nowe doświadczenia i wiedza. A najważniejsze, że wszystko odbywało się w rodzinnej atmosferze, nie w ferworze walki i rywalizacji bo wszyscy równi sobie i pozytywnie nastawieni przyjechali zaprezentować swoje spektakle, ale również czegoś się nauczyć. Wiele wrażeń i refleksji dostarczało każde przedstawienie, każdy mógł znaleźć coś dla siebie. Nie zabrakło również występów profesjonalnych aktorów. Już pierwszego dnia mogliśmy obejrzeć „Świętokradztwo” – monodram w reżyserii Henryka Kowalczyka, w wykonaniu pana Andrzeja Golejewskiego ( na co dzień aktor Teatru im. Juliusza Osterwy w Lublinie, spotykany również w produkcjach telewizyjnych); w ostatni dzień wystąpił pan Adam Sokolniki w autorskim monodramie „Rozmowa z psem”. Również gospodarze – Teatr OKO- nie próżnowali. Zaczęli od docenianego już wiele razy „Topiela”, po raz ostatni zagrali „Plac”, a w sobotnią noc wystąpili w etiudzie stworzonej i wyreżyserowanej podczas Wyżyny przez pana Henryka Kowalczyka. Pięknym akcentem zakończyli festiwal. Prapremiera „Zadry” zdobyła powszechne uznanie widzów. Był to nie tylko świetny spektakl ale również pouczająca lekcja historii.

Pierwsza odsłona Wyżyny teatralnej OKO – liczne obserwacje już za nami. Pierwsza ale mamy nadzieję, że nie ostatnia…

Anna Dadas



Projekt finansowany w ramach Poakcesyjengo Programu Wsparcia Obszarów Wiejskich